19 sty 2016

Zawiodłam.

Przepraszam za błędy, ale pisałam na telefonie. Szybko pisałam, więc mogą być tu jakieś potknięcia językowe. 

Historia lubi się powtarzać. 
Nie mam bladego pojęcia jak to zacząć, jak zakończyć.
A więc pisanie o V. nie sprawia mi już radości. Traktuje to jako przymus, a tak raczej nie powinno być. Zdaje sobie sprawę z tego, że to tak jakbym pisała o kimś innym tylko podmieniła kilka imion, ale to tak nie działa. Nie w moim przypadku.
Jestem cholernie na siebie zła. Obiecałam sobie, że w końcu skończę jakieś opowiadanie, ale nie jest mi to dane. Przy pisaniu o V. po prostu się wypalam i nie potrzebnie tracę czas. 
Obiecałam jednej osobie, że dodam chociaż jeden głupi rozdział na 2-4 tygodnie, lecz tchórze. 
Tym sposobem żegnam się z wami, bo nie wrócę już do pisania o V. Zabieram się jednak za pisanie na wattpadzie i myślę, że uda mi się znaleźć jakiś szablon i pokąbinować trochę. Takim sposobem to co będzie na wtt zawita także na bloggerze. 

Nikt nie może mieć mi tego za złe, ale przepraszam jeśli byłeś/aś tą oboą, która chciała wiedzieć więcej o tej historii. 

Do zobaczenia :)

27 gru 2015

03. Żrący Jad

 
Z dedykacją dla Hopisi 8)
Nie nazwę tego czegoś rozdziałem, ale muszę.

  Usiadłam na końcu kanapy i odetchnęłam z ulgą. W końcu mam wolną chwilę i mogę pobyć sama. Mówiłam, że wychowanie dziecka jest proste? Ta, jestem skończonym debilem. Jeśli coś ma być poste to tylko i wyłącznie leżenie i opierdalanie się. Witam u mnie w domu.
   Jasne, że kocham Hope, ale bez przesady. To dziecko musi zrozumieć, że mam też swoje życie. To, że jest moją siostrą nie oznacza, że muszę ją niańczyć jak skończony debil.
   Mogło być gorzej.
  Nie. Na pewno nie mogło. Przez brunetkę odwołałam randkę Luke i w końcu wylądował w teatrze sam, gdy ja jechałam całe 7 godzin po dziecko mojej matki.
   Zabrałam torebkę z blatu i położyłam ją na wysokim krześle. Wyjęłam paczkę papierosów i z wielką zachłannością wciągnęłam nikotynę. Jestem od niej uzależniona. Niestety lub stety. Aczkolwiek na pewno mogło być gorzej.
   Mogło, ale nie musiało.
   
  Do pokoju wparowuje siedmiolatka z puszczą na głowie. Siada koło mnie i podaje mi szczotę oraz gumki do włosów. Poirytowana tą sytuacją zabieram się w końcu do robienia dwóch warkoczy. Gdy kończę dziewczyna całuje mnie w policzek i odchodzi. Tak bez słowa.
   Czy ona imituje mnie? Jeśli tak to obiecuję, że zaraz jej wpierdolę.
   Co i tak jest nie możliwe, więc zamknij jadaczkę i przestań pluć jadem. 
  Auć, zabolało.
   Słysząc ciche pukanie podchodzę do drzwi i otwieram bez zawahania, gdyż stwierdzam, że to na pewno Luke. Gdy jednak podnoszę wzrok, mało nie tracę równowagi. Przede mną stoi pan Leon Verdas, ale szybko dochodzę do wniosku, że jest tu również McClain. Nieświadomie uśmiecham się na jego widok.
   - Co was do mnie sprowadza? - Pytam zniecierpliwiona.
  Co jak co, ale jestem kobietą niezależną.
   - Wyszłaś wczoraj przed spektaklem. Sprawdzamy co się dzieje. - Verdas nie uśmiechaj się tak, bo ci zęby wypadną.
   - Sprawy rodzinne.
   - To mówiłaś już wczoraj. - Aha?
   - To mówię jeszcze raz.
   Dlatego ja nie jestem związana z żadnym mężczyzną. Jak mają być tacy nie ten, to po co mi ktoś taki? Hm? Żebym mu prała, gotowała, a jak będzie trzeba wskakiwał do łóżka? Marzenia.
   Ba. Rzeczywistość kobieto. 
   - Chciałbym znać konkretny powód. - Na twarzy Luke pojawia się grymas.
   I wtedy do małego salonu wpada Hope i siada koło Luke i Leona. Ciekawie to wygląda. Mimika twarzy szatyna w sumie też. Tylko Verdas siedzi nie wzruszony. Co za palant.
   - Masz córkę? - Pyta zszokowany, a ja mam ochotę turlać się ze śmiechu.
   - Chcesz mi powiedzieć, że wyglądam na taką, która urodziła w wieku 13 lat? - Cicho chichocze - Hope to moja siostra.
   Mężczyźni wyglądają słodko, kiedy patrzą na małe dzieci z zakłopotaniem na twarzy. Mała brunetka ich jednak ratuje i przytula obu.
     Uroki kobiet górą. 

    Noga za nogą. Zaraz dojdziesz i po sprawie. Wszyscy zapomną o zielonookim i tylko ty będziesz jak góra lodowa, która stanie pomiędzy Jocelyn i John'em. Nikt nie będzie pamiętał jego imienia, kiedy z nim skończysz. Będziesz mieć przyjaciółkę dla siebie, czy to nie piękne? Pamiętaj, to samolubne, ale praktyczne. Bardzo dobre dla ciebie, ale kiepskie dla Jocelyn. Zastanów się. 
   - Jocelyn. - Uśmiechaj się do póki możesz.
  - Czego chcesz? - Warczy w twoją stronę. Dobrze robi.
  - Ym, coś się stało? - Jesteś zdenerwowana? To dobrze.
  - Jeszcze się suko pytasz? - Czujesz tą niechęć? Dobrze ci idzie kicia. 


   
***

   Noga za nogą. Zaraz dojdę. Wszyscy zapomną o mnie i będzie tak jak dawniej. Jakbym wcale się tu nie pojawiła. Wszyscy dowiedzą się kim jestem i będzie tak jak chcę by było. Nikt nie będzie w stanie nie znać mojego imienia. Będę mieć przyjaciół, co z tego, że fałszywych? Pamiętam. To samolubne, ale praktyczne.
   Pukam do drzwi i czekam na jakikolwiek ruch ze strony mężczyzny. Kiedy wreszcie otwiera mi drzwi wbijam się w jego usta jak głupia.

#JA#

Witam tu. 
Dopiero teraz widze jakie to jest krótkie.
Jestem ja i rozdział, który nie jest rozdziałem, bo jest tak krótki, że ugh.
Kolejny planuje na około 2000 słów, a ten ma około 700.
Więc... hehehe
W ogóle, co tam?
Wracam po ponad trzech miesiącach. 
Mam opublikowany 3 rozdział, a w tym roku napisałam ich 8.
Jezu. Po postu wena twórcza hahahah

Do zobaczenia 3 stycznia miody <3

10 lis 2015

(1) - Czyli moja praca.

     

Notatka numer (1) - pfff wiem, że druga XD

    Pytanie numer jeden
   - Monika, czy ty żyjesz? 
   - Żyje i mam się dobrze.
   Niestety. Zaczęła się szkoła, a ja niestety jak nieliczni mam dwie szkoły - wiem, że mam fajnie XD - i do domu wracam o około 18-19. Potem nauka, granie, fejsbuki, snapczaty nie snapczaty i robi się godzina 23 :P Każdy dobrze wie, że rodzice wtedy potrafią tylko mówić "śpij, bo nie wstaniesz". I mają racje ;-; 

   Pytanie numer dwa
   - Co dalej z blogiem? 
   - Za niedługo znowu ruszy. 
   Dopiero przyzwyczajam się do trybu życia dziennego. Wakacje to jednak nie szkoła, a szkoła to nie wakacje. No, więc... kiedy coś napiszę to coś napiszę i się pojawi XD Dajcie mi max miesiąc. 

   Pytanie numer trzy
   - Czemu nie można się z tobą skontaktować? 
   - Popsuł mi się telefon oraz notebook. 
   No więc... moje stare elektroniki z 2009 roku szlag by trafił, a telefon... to tam już koledzy robią swoje z moimi telefonami. Mogę jeszcze wspomnieć, że miałam karę na lapka ojca, przysięgam :D 

Te pytania były często zadawane, więc by nie 
trzymać nikogo w niepewności - są tu XDD
Napiszcie w komentarzu czy wam też jest ciężko :DD
Paaa <3 :*

15 wrz 2015

02. Teatr

 
Z dedykacją dla Kerry.
Kocham <3 
Przeczytaj notatkę - tyczy się wszystkich, dziękuję.
 
"Marzenia się nie spełniają, 
Marzenia się spełnia"
~Yoczook

   Przecieram zaspane oczy, po czym nalewam resztkę mleka do kubka z kawą.
  W Denver jestem dwa dni. W tym czasie zdążyłam wypić równe trzy kartony mleka, na które - swoją drogą - jestem uczulona.
   Siadam na skórzanej kanapie krzyżując nogi.
   Czasem lubię pomyśleć. Mówić o tym, co by było gdyby, czy zastanawiać się, co aktualnie robi moja miłość z przedszkola. Może wydawać się, że to dosyć dziwne, ale tak na prawdę każdy - nawet ty - potrzebuję chwili spokoju, wyciszenia i zagłębienia się we własnym umyśle.
   Czasem zastanawiam się jak u Jocelyn. Przyjaciółka nie odezwała się do mnie przez pół roku przez jedną małą sprzeczkę, która wywołała wielki kataklizm.

  Podając kartkę z różnymi bzdurami Kathrin nauczycielka biologi - Wredna, nadęta, gburowata - wywołuję mnie do odpowiedzi na skutek czego, mała kartka spada na ziemie. Stojąc na środku klasy obserwuję każdy ruch Jocelyn. Nie może jej dotknąć, a co dopiero przeczytać. Niestety - albo stety - Clark zauważa kartkę i podnosi ją. Czyta cicho je zawartość, a ja nie stresuję się błędną odpowiedzią, tylko jej reakcją. 
   Przełykam głośno ślinę.
  - Tempa suka. - mruczy kiedy przechodzę koło niej.
  - To nie tak... - próbuję naprostować sytuację, lecz na marne. 
  - Milcz dziwko. 
   Jej słowa były prawdziwym ciosem. 

   Do szarej rzeczywistości sprowadza mnie cichy odgłos pukania do drzwi. Wstaję i podchodzę do ruchomej konstrukcji. Naciskam srebrną klamkę i zauważając blondyna stojącego po drugiej stronie. Uśmiecham się do niego i zapraszam do środka.
   - Coś nie tak? - fukam widząc jego skwaszoną minę
   Śmieję się cicho siadając na jednym z foteli.
  - Zapraszam Cię dziś do teatru. - mówi gardłowo - Nie przyjmuję odmowy. - kończy.
  Chichoczę cicho po czym siadam na przeciwko.
  - O której mam być gotowa?

    Uśmiecham się widząc swoje odbicie. Delikatnie przejeżdżam dłonią po paśmie swoich włosów i stwierdzam, że jestem gotowa do wyjścia. Wychodząc z pomieszczenia zabieram różowy błyszczyk i wkładam go do portmonetki.
    Zamykam drzwi od pokoju, po czym poprawiam swoją sukienkę w kolorze fioletowym. Opieram się o framugę drzwi czekając na blondyna. Kiedy wreszcie chłopak staję przede mną mam ochotę się na niego rzucić, chociaż wiem, że byłoby to niestosowne i krępujące. Przyglądam mu się z zainteresowaniem. Błękitne oczy lśnią jak dwa szafiry, a usta wykrzywiają się w - tak zwany - uśmiech. Biała koszula opina się na jego mięśniach. Wydaję się jakby zaraz guziki miały pęc odkrywając jego tors. Czarne rurki dodają mu uroku.
    Mówiłam już, że mam ochotę - i to nie małą - pociągnąć za ten popieprzony krawat i wbić się w jego malinowe usta?
   - Długo czekasz?
  Na Ciebie mogła bym czekać wiecznie. 
   - Kilka minut. - mruczę cicho oddalając się od Luke - Może lepiej już chodźmy? Nie chcę się spóźnić.
   Chłopak posyła mi uśmiech, po czym gestem ręki pokazuję, że mam iść pierwsza. Odwzajemniam jego uśmiech i ruszam przed siebie. Teatr znajdował się nie daleko apartamentowca, w którym mieszkaliśmy. Prawda jest taka, że na razie nie wiem jak nazwać miejsce, w którym aktualnie nocuję. Budynek jest pod ścisłą kontrolą szefowej, a jej pomagierem jest Luke. Przyznaję, że ma on dużo lepsze kontakty z babcią niż ja.
    - Zanim zacznie się przedstawienie zapoznam Cię z jednym z aktorów. - blondyn szepcze mi na ucho.
    Po moim ciele rozchodzi się przyjemny dreszcz. Towarzysz chwyta mnie za zimną dłoń i prowadzi za kulisy. Rozglądam się na wszystkie strony i staram się zapamiętać każdy szczegół mojego otoczenia. Wystrój nie był zwykły. Ludzie zdecydowanie przesadzają.
   Czerwona farba na ścianach, fotele obite białą skórą i złote ramy drogich obrazów - czyli wszystko i nic.
    Kiedy w końcu dochodzimy do brązowych drzwi widnieje na nich kartka z imieniem i nazwiskiem. Leon Verdas. Blondyn ciągnie złotą klamkę i w tym momencie bardzo mu za to dziękuję. Przede mną stoi półnagi, dobrze zbudowany chłopak. Szatyn z brązowymi oczami - Leon jak mniemam - gdy nas zauważa bierze jedną z koszulek i zakłada na siebie.
     Kotek, lepiej było Ci bez niej. 
   Mój tok myślenia czasem mnie bardzo zaskakuje.
 - Luke? - podaje dłoń chłopakowi - Co tak wcześnie? Spektakl za dwie godziny. - kończy rozbawiony.
  Czuję wibracje w mojej torebce, więc sięgam po telefon. Mama - bez zastanowienia odbieram telefon, a mężczyzn przepraszam gestem ręki odchodząc na bok.
  - Violu. - słyszę tylko jej słaby, ochrypnięty głos i piski bawiącej się dziewczynki. - Musisz zaopiekować się Hope przez jakiś czas.
   W takich momentach żałuję, że mam ten zakichany telefon.

 


._._._.

Ta Fjolka to taki zboczuch :33
Tak, tak. To znowu Honey. 
Wiem, że piszę krótkie rozdziały :))
  Od kilku dni mam tak zajebisty humorek, Perfekt. 
I nikt mi go nie zepsuje, dlatego rozdział taki Happy :D 
 W ogóle dzięki Yoczookowi maci szybciej rozdział. 
To on mnie tak uszczęśliwia XD
Okey, okey. Co do rozdziału;
Nie bierzcie na poważnie tych myśli Violki. Ona nie wie co dobre xD
A Luke na pewno nie będzie jej chłopczykiem, bo on
nie jest normalny. To znaczy jest,
ale nie jest xD [oczywiście mieszam i mieszkam :D]
 Verdas, Taniec, Luke, Telefon i SŁODKIE DZIECKO HOPE! 
Czyli jednym słowem kłopoty :))
Wgl. to przynudzam w tych rozdziałach, wiem XD
I nie umiem rozpisywać się jak Fjolka myśli. Nie umiem! 

Takie krótkie notatki u mnie to norma, więc hej!
Przepraszam, już się zamykam.  
Ważne; Nie mam rozdziałów do przodu.
Jednorożcowi się nie chciało. 

3 wrz 2015

01. Sama

Z dedykacją dla tych,
którzy tu zostali <3

   Zamknięty ból. Stłumiony gniew. Bezgłośny krzyk. Suche łzy. Martwy punkt. Biała czerń. I ja. Wtopiona w tłum ludzi poruszających się za mną oraz przede mną. Lekko się kołysząc miękko naciskałam podeszwą obuwia na zieloną trawę przepełnioną życiem. Podchodząc do bankomatu wyciągam kartę kredytową taty - z której, swoją drogą, nigdy nie korzystała. Gdy znalazłam dokument miałam ochotę oddać go matce. Stwierdziłam jednak, że mi bardziej się przyda. Pieniądze zapewnią mi właściwe życie - nowe ciuchy, buty, kosmetyki i coś, co można zjeść. Wystukałam czterocyfrowy numer, po czym dostałam jeden, mały kawałek papieru. Paragon? Pierwszy raz korzystam z maszyny do wypłacania pieniędzy. Po chwili jednak doczekuję się wybranej kwoty, którą wyskakuje z innego pudełka. Łatwo dla złodzieja - wystarczy chwila nie uwagi i wszytko jest stracone.
    Całe dwadzieścia osiem tysiące lądują w moim czarnym portfelu. Teraz mogę wyjechać. Moim celem jest Denver. Jakieś dziewięć godzin jazdy stąd, z małego miasteczka koło Oklahomy. Już dawno marzyłam by wynieść się z tej zakurzonej dziury - Nathaniel tylko mi w tym pomógł bawiąc się moimi uczuciami. Więcej razy się to nie powtórzy, muszę nad tym zapanować. Kontrolować emocje, które mną władają. Jestem szczęśliwa, smutna i zła. Jestem zdolna do wszystkiego, zwłaszcza tego co głupie.
     Uchylając drzwi usłyszałam ostatnie sekundy spokojnej melodii. Z radia wydobywała się cicha muzyka Christiny Aguileri. Mama uwielbiała jej muzykę, lecz tylko tą spokojną, właściwą do nastawienia dzisiejszego dnia. Cicho przełknęłam ślinę nawilżając tym suche gardło. Skierowałam się do pustej kuchni, z której leciała to kolejna nuta. Na patelni smażyły się trzy jajka, a na trzech talerzach rozłożone trzy długie pasma smażonego boczku.
     Wyjęłam szklankę z górnej szafki i nalałam do niej przezroczystej cieczy. Wypiłam wszystko, po czym zaczęłam maszerować ku swojemu pokojowi. Patrzyłam załamana na cały koloryt. Trzy błękitne ściany i jedna w odcieniu jasnej szarości. Malunki na ścianie były zaklejone taśmą, jakby starsza kobieta martwiła się, że ktoś je zniszczy lub zamaluje. Już nie raz planowałam pozbycie się różnych brzydkich obrazów czy słów z mojej ściany, lecz Annabell zawsze postawiała na swoim, nic nie zostało usunięte.
      Usiadłam na jednoosobowym łóżku podpierając łokcie na kolanach. Patrząc w błękitną ścianę obwieszoną plakatami wyłapałam jedno małe zdjęcie. Zerwałam się z miękkiego łożyska i wzięłam zdjęcie w dłonie. Ojciec niosący na rękach małą dziewczynkę z rudymi włosami - moja siostra Camila od zawsze jest była rudowłosą pięknością, nie da się tego ukryć. Mikroskopijne zdjęcie włożyłam do kieszeni swoich jeansów. Jedyna pamiątka po ważnych dla mnie osobach. Nie chcę tu tego zostawić.
      Gdy kończyłam pakowanie słyszałam już tylko głośny dźwięk obijający się o uszy. Burza w miasteczku była jedną z katastrof - powalone drzewa, potopy, zniszczenia mieszkalne i śmierci. Źle wspominam ten tym pogody. Siadłam na biały parapet przyglądając się świetle, które wydobywało się z chmur.
       Pocałowałam matkę w blady, pomarszczony policzek, po czym ukucnęłam przy małej Hope. Przytuliłam przyszywaną siostrę dając jej przy tym parę wskazówek życiowych. Szeptałam jej cicho na ucho, a z jej oczu wypływały pojedyńcze łzy. Nie wyobrażałam sobie tej sceny. Gdybym jednak patrzyła na to z innej perspektywy, i tak wyglądało by to inaczej - stałabym z uśmiecham na ustach, tak jak mama. Obie życzyły by mi dobrej podróży i odeszły. Wszystko było by proste.
       Bo bardziej proste by być nie mogło. 

      Patrzę z pod rzęsy na wielki budynek mieszkalny - jest okryty czerwoną cegłą z elementami jasnej bieli, prawie śnieżnej. Drewniane drzwi otwierają się, a zza konstrukcji wychodzi puszysta kobieta. Ubrana w różową, zwiewną koszulę oraz czarne legginsy wygląda bardzo młodzieńczo. Czarne, liche włosy ma upięte w koka owiniętego czerwoną, sztuczną różą. Uśmiecha się niewinnie w moją stronę - chodź sztucznie to bardzo ładnie.
       Zza jej pleców wychodzi, jednak chłopak. Trochę starszy ode mnie. Nie wiem skąd to wiem. Jego twarz wygląda bardzo dojrzale. Czarny t-shirt opina się na jego brzuchu - przyznam, że musi nieźle pakować na siłowni. Niebieskie oczy jak dwa szafiry widać, aż z tej odległości. Jego włosy koloru blondu pomieszanego z odrobiną brązu są bujne, ustawione na żel - zresztą jak u większości mężczyzn w tych czasach. Na jego szyi spoczywa czarna biżuteria, a w uchu jest widoczny jeden kolczyk.
         Gościu, bierz mnie. 
    - Luke proszę pomóż pani z bagażem.- zwraca się do chłopaka.
    - Violetta, tak?- szepcze, gdy znajduję się blisko mnie i po czym uśmiecha się niewinnie.
    Czemu jesteś jeszcze bardziej seksowny, niż Nathaniel? Myślałam, że przystojniejsi faceci nie istnieją. Myliłam się.
    Bardzo się myliłam.

#JA#

Witam tu w moich skromnych progach! Po pierwsze. Nowe opowiadanie, gdyż
tamto zostało skopiowane. Błagam nie róbcie tego, ludzie! 
Po drugie. Podoba się? To pierwszy rozdział opowiadania o Leonettcie, bo o kim XD
Piszcie opinie na jego temat, bo nie wiem czy je kontynuować. 
Jeśli faktycznie się spodoba, to dajcie mi jakieś dwa tygodnie. 
Napiszę z +15 rozdziałów na zapas i w miarę
będę orientowała się, co będzie się w ogóle działo ^^
Wiem w ogóle, że to jest krótkie no, ale tak wyszło, że chciałam dodać dzisiaj.
Po trzecie. Mam dużo mniej czasu. Poszłam do drugiej szkoły.
Taaa... współczuje. Szkoła muzyczna to duży obowiązek. 
Mam w niej spędzić cztery popołudnia. [pon, wt, czw, pn]
Więc, napiszcie co myślicie. 
Oczywiście mam nadzieję, że szkoła wam się nie znudziła, ale
mi, szczerze - TAK! 
Mam jej dość, błagam o wakacje. 
Do następnego miody!  

9 sie 2015

Wyjaśnienia.


 JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ TEN POST POZOSTAW PO SOBIE ŚLAD!

   Monika jak to Monika, musiała zmienić nazwę, bo poprzednia jej się znudziła. Spokojnie, ta już zostanie (chyba) na stałe.
   Jak widać wszystkie rozdziały zniknęły i została tylko pustka. Jest nowy szablon, są nowe zakładki i każda z nich przeszła mały "remont". Z tego względu, że uwielbiam zmiany nie wytrzymałam i musiałam zacząć nowe, lepsze opowiadanie. Tamto "coś" może się schować przy nowych rozdziałach (przynajmniej mam taką nadzieję...).
  Chcę też wiedzieć ilu nas tu jest. Ktoś jeszcze tu został? Oczywiście zdaję sobie z tego sprawę, że długo mnie tu nie było i... tak jakoś wyszło.
   Pozostaw mi tu malutką kropeczkę. Będę ją szanowała. Jest mi ona potrzebna do dalszej działalności bloga :)

Pozdrowienia od Honey. (Kiedy Bad_Bitch_Honey oraz Monika Blanco. Widać, że lubie zmieniać nazwy? ;D )